"Czyste etykiety" stają się wszechobecne w przemyśle spożywczym, ponieważ coraz więcej firm sprzedaje produkty oznaczone jako wolne od pewnych komponentów. Jak pokazuje jednak Organic Monitor (ang. “Monitor ekologiczny”), masowy wysyp "czystych etykiet" przynosi nowe wyzwania.
Najczęściej etykietuje się wyroby ekologiczne powstałe bez pewnych syntetycznych pestycydów, nawozów i stymulatorów wzrostu. Od wprowadzenia formalnych standardów w latach dziewięćdziesiątych, światowy rynek żywności ekologicznej wzrósł niemal od zera do 64 mld dolarów.
W Ameryce Północnej najszybciej rozwija się znakowanie “bez GMO” informujące o tym, że składniki nie były modyfikowane genetycznie. W zeszłym roku rynek żywności wolnej od GMO zwiększył się o 20% osiągając wartość 5 mld dolarów. "Czyste etykiety" stały się tematem politycznym, ponieważ politycy zaczynają respektować żądania konsumentek i konsumentów o przejrzystość w łańcuchu dostaw żywności. Stan Vermont ogłosił niedawno obowiązkowe znakowanie “Bez GMO”.
Z kolei, jak dowodzi europejska edycja Sustainable Foods Summit [ang. Szczyt Zrównoważonej Żywności], na starym kontynencie najszybciej rozwija się grupa etykiet wskazujących na brak pewnych składników. Zapotrzebowanie na wersje bezglutenowe i bezmleczne dynamicznie rośnie także wśród osób bez alergii pokarmowych. Produkty nie-nabiałowe tak zyskują na popularności, że ich rynkowy udział w ogólnej sprzedaży mleka spożywczego sięga w niektórych krajach 5%.
Alternatywy dla mleka, jogurtów i deserów są w stałym asortymencie nie tylko w sklepach ze "zdrową żywnością", ale też w mainstreamowych sieciach. Prawie wszystkie supermarkety w Europie Zachodniej sprzedają je pod własnymi markami.
Podobną dynamikę wzrostu odnotowuje żywność bez glutenowa, a wiele firm zmienia receptury wypieków i produktów zbożowych, by wyeliminować pszenicę, jęczmień i pozostałe źródła glutenu. Choć wymienione alternatywy są popularne, istnieje niewiele formalnych standardów co do zasadności ich znakowania. W przeciwieństwie do produktów ekologicznych czy niemodyfikowanych genetycznie etykiety wersji eliminacyjnych nadaje się według różnych standardów i bez zewnętrznej weryfikacji.
Szczegółowe oznakowanie nie gwarantuje przejrzystości. Konsumenci i konsumentki wybierają ekologiczne certyfikaty i oznakowania „Bez nabiału/ glutenu/ GMO” wierząc, że dane produkty nie zawierają niepożądanych substancji. Jednak sama informacja o nieobecności składnika nie daje możliwości odtworzenia historii produktu. "Czyste etykiety" mogą też być zatajane. Kolejne oznakowanie to halal obejmujące żywność przygotowaną zgodnie z restrykcyjnymi zasadami islamu. W Wielkiej Brytanii rośnie obawa, że mięsne wyroby halal bez odpowiedniego oznakowania sprzedaje się nie-muzułmanom.
Istnieje także ryzyko nadużywania "czystych etykiet". Informacja “bez glutenu” pojawia się już na produktach, które i tak nigdy go nie zawierają, np. jogurty. W Azji etykiety halal można znaleźć na paście do zębów. Bez standardów i ujednolicenia zasad w branży spożywczej ten nowy trend znakowania przyniesie skutki przeciwne do spodziewanych. W Stanach Zjednoczonych przed dekadą zapanowała mania reklamowania “naturalnej” żywności, którą traktowano jednak z dużą nieufnością, a logotypy wskazujące na naturalność się nie przyjęły. Pojawia się obawa, że ”czyste etykiety" czeka ten sam los, a konsumenci i konsumentki wybiorą żywność wolną od tych oznakowań.
Przyszłość czystych etykiet będzie jednym z tematów europejskiej edycji Sustainable Foods Summit [ang. Szczyt Zrównoważonej Żywności] (5-6 czerwca 2014, Amsterdam). Ekspertki i eksperci ds. przemysłu przedstawią aktualny stan rozwoju oznakowań produktów ekologicznych, bezglutenowych, bezmlecznych etc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz